czwartek, 22 września 2011

I wszystko jasne

Tomaszek nigdzie jutro nie pójdzie. Obudził się z drzemki z gorączką 39.8. Czopeczek na zbicie temperatury jak zwykle szybciutko zadziałał, ale nie mogę przecież dziecka cały miesiąc trzymać na czopkach przeciewgorączkowych. Jutro idę do pediatry, nawet jeśli nie zechce dać antybiotyku, to go zażądam. Za tydzień turnus w CZD, za 2 tygodnie wyjazd na delfinoterapię, a choróbsko nie odpuszcza. Musimy wreszcie jakieś poważniejsze metody leczenia wprowadzić!!

Czy Tomaszek pójdzie jutro do przedszkola?

Nie wiem. Chciałabym, ale czy się uda?
Gorączka wreszcie spadła, kaszel przestał męczyć. W nocy lepiej śpi, przestał płakać (oj ciężkie były te ostatnie nocki). Dzisiaj ostatni dzień w domu (a przynajmniej taką mam nadzieję) i jeśli nic się nie zmieni jutro podejmiemy pierwszą próbę.
Trzymajcie kciuki.

sobota, 17 września 2011

Nadal chorujemy

Choróbsko wcale nie ma zamiaru nam odpuścić. Tomaszek już trzeci dzień gorączkuje, bardzo mocno kaszle i marudzi. Jeśli się pogorszy pojedziemy na izbę przyjęć. Jeśli nie, to we wtorek na kontrolę. Niestety mam wrażenie, że antybiotyku mimo naszych starań i tak nie unikniemy i pani doktor niepotrzebnie się uparła, żeby mu ten antybiotyk odpuścić.
No ale zobaczymy. Mam tylko nadzieję, że nie będzie już tak mocno cierpiał. I wreszcie mu to choróbsko odpuści, to już tydzień jak się męczy.

czwartek, 15 września 2011

Mimo choróbska postanowiliśmy dzisiaj, że zrobimy Tomaszkowi zdjęcia do paszportu. Wyjazd na delfinki zbliża się nieubłagalnie, przecież został niecały miesiąc, a Tomaszkowy paszport traci ważność. Przecież takie maluszki dostają paszporty tylko na 1 rok. Ale za to w zasadzie co pół roku Tomaszek będzie miał świeżutkie zdjęcia:).
Dzisiaj mimo, że bardzo chory też podołał zadaniu i ślicznie nam zapozował.
Właśnie to zdjęcie wybraliśmy do  paszportu.

Mamo. kiedy wreszcie będę mógł sobie iść?

 Hmmm, może jednak jeszcze chwilę posiedzę?


Śliczny prawda????????

Chorowania ciąg dalszy

Już mi się wydawało, że wszystko jest ok, że Tomaszek jest zdrowy. Jeszcze trochę kaszlał, no ale po syropku wykrztuśnym odkaszlnąć sobie musi. A tu ...
Zaprowadziłam dzisiaj Tomaszka do przedszkola. Pierwszy raz od piątku.
Płakał, nie chciał zostać, cały czas uwieszony na moich rękach. Myślałam, że wreszcie zrozumiał, że będzie musiał chodzić do przedszkola, że całe dnie będzie spędzał bez mamusi i ten pomysł nie do końca mu sie spodobał. Dałam mu buziaka, przytuliłam, powiedziałam dowidzenia i papa. Taki nasz codzienny rytuał i wyszłam. Po 20 minutach od mojego wyjścia zadzwonił telefon. Tomek ma gorączkę, prawie 39 stopni. No cóż. Mamusia szybciutko pobiegła do apteki po nurofen i do przedszkola po Tomaszka. A on biedny chwilkę się przespał. Cały czas wczepiony w którąś z pań, nie mogły go nawet na chwilkę zostawić samego, bo bardzo płakał. Podałam mu nurofen, szybko ubrałam i do pediatry. Pani doktor zbadała i okazało się, że niestety zaczyna się nam zapalenie oskrzeli. Zmiany są jeszcze niewielkie, ale są. Teraz będziemy się leczyć i regenerować po chorobie, pewnie z tydzień zajęć w przedszkolu będziemy musieli odpuścić. Ech.
Nie ma to jak sie nastawić, że wszystko będzie ok, dziecko pójdzie do przedszkola, a mamusia wreszcie będzie mogła pozałatwiać swoje sprawy. Wszystko poodwoływałam. Chorujemy:(

wtorek, 13 września 2011

Neurolog

Dzisiaj Tomaszkowy dzionek nie był bardzo pracowity. Troche kaszelku, kilka drzemek i wizyta u pani doktor.
Tomek po raz pierwszy w życiu u lekarza brzydko się zachowywał. Tupał ze złości, marudził, ale mimo wszystko posłusznie wykonywał polecenia. Podał pani doktor rękę, pokazał nosek. Strasznie byłam zdziwiona tym jego zachowaniem, ale chyba chodziło o to, że się po prostu biedaczek nie wyspał, mamusia przerwała drzemkę i popsuła humorek.
Mimo wszystko pani doktor uśmiech nie schodził z twarzy. Wyglądała na naprawdę zadowoloną z postępów Tomaszka. Zresztą zapytałam ją, czy widzi jakieś zmiany. Powiedziała, że od naszego ostatniego spotkania jest ogromna różnica i w rozwoju ruchowym i w komunikacji. Jakbym sama nie wiedziała, ale przecież musiałam się upomnieć o pochwałę dla mojego syneczka:).
Za to my pochwaliliśmy się naszymi planami na kolejne miesiące rehabilitacji i tym że Tomuś bardzo ładnie zaaklimatyzował się w przedszkolu.
Wizyta skończyła się bardzo miło. Tomaszek pięknie kiwnął główką na dowidzenia, pomachał rączką i powiedział papa. Zabłysnął na wszelkie możliwe sposoby.
Choroba chorobą, a Tomuś i tak daje radę. Nic mu nie przeszkadza. Nawet gorączka, która pojawiła się wczoraj wieczorkiem. Mamusia była jeszcze wtedy na zebraniu wprzedszkolu i tatuś musiał sobie sam radzić. Ale moi chłopcy są zaprawieni w bojach i dali sobie radę doskonale. Sytuacja została szybko opanowana.
Zresztą co ja będę pisać:), sami popatrzcie.
Mimo 39 stopni celsjusza baja bardzo się podobała

Nawet choróbsko nie poradzi sobie z takimi pokładami energii.
Proszę zobaczyć jakie to dziecko ma poczucie rytmu:). To pewnie po mamusi:p hihi.

poniedziałek, 12 września 2011

No i wszytko jasne:)

Byliśmy u pani doktor, jak zwykle ostatnio bez zapisów, bez kolejki. Pani doktor bardzo się ucieszyła, że nas widzi, mimo okoliczności. Ja oczywiście przyznałam się, że leczę go od piątku, powiedziałam co mu podaję i jak często. A pani doktor: o to przyszła pani tylko osłuchać? Osłuchała Tomaszka, zajrzała w gardło i orzekła, że oskrzela są czyste, gardełko lekko rozpulchnione, to poprostu wirus. Zaleciła: kilka dni bez rehabilitacji i przedszkola i nadal leczyć tak jak do tej pory:). Zadowolona, że nie czekałam z podaniem leków na nią, albo aż się infekcja porządnie rozwinie.
Trzymajcie teraz kciuki, żeby mi sie udało i żeby Tomek już w czwartek poszedł do przedszkola.

niedziela, 11 września 2011

Choróbsko

Kaszel nie minął, nie zwiększył się, ale i nie zmniejszył, katar się nie pojawił, gorączki też nie ma. Idziemy dzisiaj do pediatry, żeby osłuchać Tomka. Przedszkole będzie musiało poczekać, przecież nie zaprowadzę chorego dziecka. Dzisiaj od rana inhalacje z Mukosolvanu, Berodualu, Pulmicortu i soli fizjologicznej, do tego jeszcze syrop Pulneo. Ciekawe co więcej zaleci nam pani doktor. Jedyna nie wykorzystana przeze mnie możliwość to antybiotyk, ale wolała bym uniknąć tej ewentualności.
Kataru nie ma, gorączki też nie, tylko odrywający się kaszel. Sama nie wiem, czy iść z tym do pediatry, czy może postąpić z tą infekcją podobnie jak z innymi (czyli we własnym zakresie się nią zająć). Jutro przedszkole, kaszlącego dziecka nie chciała bym wypuszczać do dzieci. Dzisiaj za to są u nas targi rolnicze i bardzo chcieliśmy na nie Tomaszka zabrać, żeby zobaczył sobie te wszystkie zwierzątka.
Nie mam pojęcia co z tym zrobić:(. Teraz "leżakuje" zobaczymy co będzie jak się obudzi.

sobota, 10 września 2011

Dzisiejsza nocka do łatwych nie należała. Tomaszka bierze jakieś choróbsko:-(. Kataru jeszcze nie ma, ale dużo w nocy kaszlał i miał problem ze snem. Oczywiście odwołałam i zajęcia w Motylu i Vojtę, bo nie chcę, żeby go rozłożyło na poważnie. Dzisiaj nie wychodzimy na dwór, nikogo nie odwiedzamy, ani do domu nie wpuszczamy.
Mam nadzieję, że do poniedziałku mój przedszkolak będzie w pełni zdrowy. Trzymajcie kciuki.

poniedziałek, 5 września 2011

Ciężki weekend

Oj działo sie działo.
W sobotę Tomaszek jak zwykle co tydzień w sobotę na godz. 9 poszedł na zajęcia stymulacji polisensorycznej w Motylu. Tym razem poszedł tylko z tatusiem, bo mamusia robiła się na bóstwo (oj duuużo trzeba było pracy i czasu poświęcić:) przed weselem cioci Izy i wujka Piotrusia. Po drodze z zajęć chłopcy zaliczyli jeszcze plac zabaw na chwilę i wrócili do domku szykować się. Tomaszek oczywiście jak przystało na prawdziwego mężczyznę założył garnitur, marynarkę i krawat. Wyglądał rewelacyjnie, szkoda tylko, że jeszcze w kościele krawat zdjął (ale to też jak prawdziwy mężczyzna).
Po ślubie i oczywiście życzonkach Tomaszek pojechał też na wesele. Nie mogło przecież zabraknąc "honorowego" gościa:)
Dopóki muzyka grała cicho bawił się rewelacyjnie. Tańczył na parkiecie z dziećmi, biegał po sali, niestety jak zespół zaczął grać głośniej, to Tomaszek skończył zabawę, wspiął się na ręce do tatusia i koniec, a jak nie na rękach u taty, albo mamy, to biegł na krzesełko i tam siadał (chyba było najbezpieczniej). Ale ogólnie dla Tomusia wesele było udane. Wyglądało na to, że naprawdę dobrze się bawi.
No to zaczynamy tą imprezę

 Tatusiu przytul mnie mocniej

 Tu jest bezpiecznie
 Ciociu, wujku - fajnie było (dziękuję).
Wujek, czy mogę wziąć sobie kwiatek?

Pożegnałem się, możemy już wracać do domu
 
 
A ok 20 rodzice zdecydowali się wywieźć Tomaszka do dziadków na noc. Tomi przespał się w samochodzie i u dziadków gotów był bawić się całą noc.
Do domu wrócił dopiero w niedzielę ok. 20.30. Szczęśliwy, wybawiony i stęskniony.
Nie budzić!!!

piątek, 2 września 2011

Tomek w przedszkolu, mamusia może pisać

Mam chwilę, to opiszę Pierwszy dzień naszego nowego życia:)
Tomek wstał wczoraj o 6 rano, chyba czuł, że tego dnia coś się zmieni. Zjadł śniadanko i pojechaliśmy. Wszystko odbyło się bezstresowo, radośnie, bo mamusia szczęsliwa, że zaczyna się urlop, Tomaszek nie do końca świadomy, że właśnie zaczyna się nowe, trochę inne życie z większą ilością obowiązków.
Weszliśmy na salę trzylatków, a Tomuś co? Od razu pobiegł na dywan w miejsce, gdzie jest najwięcej dzieci, rozepchnął je łokciami, dorwał wolną zabawkę i zadowolony. Nie słyszał już jak mamusia mówi, żeby wyjął nogi spod pupy, zareagował dopiero, jak zabrała mu zabawkę z ręki, wtedy od razu słuch się poprawił:). Potem przyszła w odwiedziny ciocia Hania. Tomaszek nawet głowy nie podniósł żeby się przywitać, a jak mama wzięła go za rękę żeby podszedł do cioci i powiedział dzień dobry, to patrzył na wszystko tylko nie na ciocię (bo przecież może przyszła zabrać mnie znowu do pracy, a ja się tak dobrze bawię). Pani Hania nie dostała ani buziaka, ani przytulańca, nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem, nawet jak wzięła go na ręce, to pokazywał jej coś na ścianie. Po takim wstępie mamusia postanowiła się pożegnać. I co? Znowu nic. Nie dostałam nawet spojrzenia o buziaku nie mówiąc, dziecko nie miało czasu:) Ech!
Ok 12 mamusia znowu pojawiła się w przedszkolu, bo przecież będzie pierwsze leżakowanie. Okazało się, że Tomek inaczej niż wszystkie dzieci, które w tym czasie jadły obiadek właśnie skończył leżakowanie (no co on biedny mógł poradzić na to straszne znużenie). Jak przyszłam właśnie wstawał. Próbowałam jeszcze go uśpić, ale szans żadnych, zjadł więc obiadek i całe półtorej godziny leżakowania spędził na rękach albo na kolanach mamy, lub na próbach rozrabiania. Mamusia cały czas w pogotowiu, bo dziecku sie po obiedzie rozrabiaka włączył i nie miał wcale ochoty na odpoczynek, bardziej interesowały go np. wózki, albo przytulanki, które dzieciaczki wzięły sobie na leżakowanie (gorsze, że te przytulanki próbował zabierać z leżaczków albo z rączek dzieci) - radzi sobie chłopaczysko. Po leżakowaniu przyszedł czas na podwieczorek, który z pewnymi oporami, ale jekdnak udało się Tomaszkowi zjeść razem ze wszystkimi dziećmi:).
O 15 byliśmy już w domku.
Dzisiaj rano dowiedziałam się, że Tomaszek wczoraj płakał raz, ale nie była to tęsknota za mamusią, tylko przestraszył się, bo jeden z chłopców caczął krzyczeć. Panie świetnie sobie poradziły, bo wcześniej je ostrzegłam, że może wystąpić taka sytuacja.
A dzisiaj rano:
 Tomaszek gotowy do wyjścia siedział na krzesełku. Mamusia do niego:
-Tomku idziemy do przedszkola?
Tomaszek zeskoczył z krzesełka i biegiem do drzwi wejściowych gotów na nowe przygody:)
W sali trzylatków też od razu pobiegł do dzieci bawić się. Dzisiaj to już nawet buziaka na pożegnanie dostałam, ale najpierw musiałam złapać dziecko, przytulić i powiedzieć, że chcę buziaczka:). Zaraz będę się zbierała odebrać malucha. Zobaczymy jak minął dzisiejszy dzionek.
A teraz kilka fotek z pierwszego dnia.

 Koniec leżakowania, już wypocząłem

 Co by tu zmajstrować?

Wracam do domu (sam schodzę)

czwartek, 1 września 2011

Pierwszy dzień nowego życia

Jesteśmy, przeżyliśmy.
Tomek moim zdaniem rewelacyjnie się zaaklimatyzował. Poprostu super.
Dzisiaj nie dam rady opisać pierwszego dnia, jutro postaram się nadrobić.