niedziela, 30 października 2011

No i się nie wyrobiłam ze wstawieniem zdjęć. Ot, życie.
Zaczęłam trochę opowiadać o pobycie, delfinkach i efektach, ale wiele nie zdążyłam. A więc (hmm nie zaczyna się zdania od a więc, ale co tam:) zacznijmy od początku.
To już nasza druga wyprawa i drugi turnus delfinoterapii z Fundacją Dobra Wioska. Jak i za pierwszym razem formalności załatwiliśmy bardzo sprawnie i szybciutko. W lipcu podjęliśmy decyzję o kolejnych delfinkach i w przeciągu kilku dni wszystko było załatwione. Tak się złożyło, że prawie wszystko było tak jak w kwietniu: to samo delfinarium, te same delfinki, nawet hotel ten sam. Jedyna zmiana to terapeuta. Tym razem Tomaszkiem nie opiekowała się ciocia Oksana, tylko wujek Marcin. Chłopaki dogadywali się rewelacyjnie. Oczywiście Tomaszek próbował sobie z wujkiem "pogrywać", ale źle trafił i Marcin co chciał uzyskać to uzyskał:). Tym razem pogoda była duuużo lepsza. Padało tylko 2 dni i to z przerwami, poza tym było pięknie: cieplutko, słonecznie ale nie upalnie, poprostu rewelacyjnie. Żal było wracać do domu. Bo tu przecież jesień zagościła już na dobre.
Tomaszek, mimo, że na turnusie delfinoterapii poza zajęciami z delfinkami żadnych innych zajęć nie miał nie osiadł na laurach i ciężko pracował. Eksplorował teren, ćwiczył chodzenie a nawet bieganie. Do tego przysiady, podskoki i tańce. No i spacery po kamienistej plaży. Nie dziwne, że jak wróciliśmy na rehabilitacje w Siedlcach, to nasza Ania Sz. zachwyciła się jakością chodu.

 Koniecznie trzeba było zwiedzić cały teren hotelu

Sprawdzić, co się kryje w różnych zakamarkach

 Obejrzeć i powąchać kwiatki

 Poćwiczyć chodzenie również na plaży

 
Jak już się znudziło bieganie zawsze można było się przejechać

A po wszystkich tych wyczerpujących zajęciach trzeba
było się zdrzemnąć, żeby mieć siły na kolejne harce i pracę z delfinkiem

Tomaszek wszedł w terapię zanim jeszcze włożył skafander i wszedł do wody,
a delfinek chętnie mu pomagał

Woda cieplutka, kombinezon rewelacyjny, Tomi nie czuł żadnego dyskomfortu
i mógł się skupić na "pływaniu" i odczuwaniu 

Zajęcia z delfinkiem i wujkiem Marcinem od pierwszej chwili
przebiegały bezstresowo

Nawet deszcz nie przeszkadzał. Ale w takim kombinezonie zimno
nie mogło doskwierać, o towarzystwie już nie mówiąc:)

 Na dzisiaj koniec zdjęć i pisania. Sukcesywnie będę wstawiała po kilka zdań i fotek.  A na koniec będzie moje ulubione:). Cierpliwie czekajcie.

czwartek, 27 października 2011

Powoli, powoli wracamy do normalności, walizki rozpakowane, teraz wystarczy tylko poradzić sobie z tą stertą prania, która czeka na swoją kolej i będzie dobrze.
Tym razem Tomaszek po powrocie z delfinków zachowuje się całkiem inaczej niż po pierwszym turnusie. Nie cofnął się w rozwoju, za to mam wrażenie, że jest bardziej kontaktowy niż wcześniej, więcej rozumie i częściej odpowiada gestami na pytania. Do tego, jak już wcześniej pisałam jest niegrzeczny i nieposłuszny, wcześniej jak mamusia powiedziała, że czegoś nie można robić, to Tomek doskonale wiedział, że tego nie robimy. Teraz nastąpiła całkowita zmiana. Mama mówi przestań, a Tomaszek spieszy się, żeby zdążyć jak najwięcej narozrabiać zanim mama dobiegnie i przerwie świetną zabawę. Co lepsze doskonale zdaje sobie sprawę z tego że jest niegrzeczny.
Cały czas walczymy z gryzieniem i żuciem. Tomek dzisiaj na śniadanko zjadł dwie kanapki odgryzając sobie po kawałeczku chętnie, bez awantury z uśmiechem na ustach (mamusia trzymała kanapkę w ręku, Tomek gryzł), już w Turcji zaczęła się ta zmiana, odgryzał po kawałeczku frytki i je przeżuwał. Po tym turnusie wiemy jedno. Mimo, że dużo od niego wymagam, to Tomi i tak sobie ze mną pogrywa i liczy na to, że mu się uda. Zawsze mi się wydawało, że to ja rządzę i ustalam wszystkie zasady. Teraz okazało się, że nie jest tak do końca. To dziecko próbuje przekręcić mnie na wszelkie możliwe sposoby. Ale koniec tego dobrego, bo skoro zauważyliśmy, że smyk próbuje wodzić nas za nos, to na pewno mu na to nie pozwolimy.

Wieczorkiem wrzucę zdjęcia z delfinków i troszkę jeszcze opiszę nasz pobyt, teraz czas i pora na Tomaszkową drzemkę.

środa, 26 października 2011

Wróciliśmy

Przyjechaliśmy dzisiaj wieczorkiem i padamy wszyscy. Tomaszek cudownia zaaklimatyzował się w Turcji, pięknie współpracował z terapeutą i delfinkiem. Wydaje mi się, że już widać różnicę w rozumieniu. Mam tylko nadzieję, że tą różnicę zauważą też nauczyciele i terapeuci.
Zmykam, bo jestem padnięta po podróży, jutro postaram się wrzucić kilka zdjęć i napisać kilka słów o terapii i Tomaszkowym zachowaniu.

wtorek, 11 października 2011

Jedziemy już jutro

Powoli pakujemy walizki. Trzeba wszystko dopiąć na ostatni guzik i możemy jechać. Tomaszek znowu u dziadków, a my pakujemy. Jeszcze ze 2 godzinki i będziemy mogli jechać. Tomi znowu trochę pokasłuje, ale nie zapeszajmy, mam nadzieję, że przejdzie mu to szybciutko. No lecę, bo roboty jeszcze dużo, a czasu coraz mniej. Czekajcie na zdjęcia i relację z powrotu, niestety W Turcji nie będziemy mieli internetu:( i nie będę mogła tu zaglądać.

poniedziałek, 10 października 2011

Jeszcze tylko 2 dni, bo w środę wyjeżdżamy, a u nas dobrze, można powiedzieć, że nawet bardzo dobrze. Tomaszek był w weekend u dziadków. Zawiozłam kaszlące, chore dziecko (niestety musiałam go wywieźć), dzisiaj przywiozłam zdrowego, odkarmionego przez babcię chłopca:). Tak mu się tam podobało, że nie chciał się z nami przywitać, jak po niego zajechaliśmy. Za to jak zaczęliśmy się ubieraać, pokazał, na drzwii, pokazał że chce jechać z nami samochodem i nie bardzo chciał się żegnać z babcią (Pewnie, żeby go nie zabrała). Teraz biorę się do roboty. pakowanie, prasowanie itp. robótki czekają. I jedziemy. O kciuki prosimy nadal, mocno je trzymajcie.
Buziaki

środa, 5 października 2011

Zaczynamy odliczanie

Jeszcze tylko 7 dni do wylotu. Tomaszek nadal ma katar i kaszle. Walczymy!!
A mamusia powoli zaczyna myśleć o pakowaniu walizek i ostatnich zakupach, żeby ostatniego dnia mieć wszystko dopięte na ostatni guzik i nie stresować się. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie pojechaliśmy na turnus do CZD, ale dzięki temu mam duuużo czasu na spakowanie się i nie będę się musiała spieszyć:) we wszystkim trzeba szukać pozytywów:).

wtorek, 4 października 2011

Byliśmy dzisiaj u pediatry, żeby zobaczyć co za choróbsko męczy Tomaszka. To znowu wirusek. Katar i kaszel nieduże, pani doktor powiedziała, że szkoda dziecka na kolejny antybiotyk (z czym się oczywiście zgodziłam). Płuca i oskrzela czyste, a to najważniejsze. Podajemy Tomaszkowi tran i wyciąg z wątroby rekina na odporność. Wieczorkiem kupię jeszcze syropek zalecony przez panią doktor i mam nadzieję, że do przyszłej środy, kiedy wyjeżdżamy na delfinki pokonamy chorobę i wzmocnimy trochę organizm.

sobota, 1 października 2011

Mamy kombinezon:)

W tym poście chciałabym bardzo, bardzo, bardzo podziękować firmie Ocean Pro za uszycie dla Tomaszka pięknego skafandra z pianki neoprenowej. Jest rewelacyjny, cieplutki, na pewno sprawdzi się przy pływaniu z delfinkami.
A co najlepsze pasuje :) no i wystarczy na pewno jeszcze na kolejny turnus, który planujemy w połowie przyszłego roku.
Po powrocie z delfinków napiszę jak się sprawdził, ale mam wrażenie, że Tomaszkowi tym razem będzie cieplutko.

A oto kilka zdjątek Tomaszkowego stroju:





Śliczny, prawda?

Znowu katar :(

Ledwie trochę Tomka pozbieraliśmy i puściliśmy na 3 dni do przedszkola pojawił się katar i kaszel. No cóż, nikt nie mówił, że będzie kolorowo, a życie jest łatwe. Teraz trzeba z choróbskiem walczyć. Bo przecież w poniedziałek zaczynamy turnus w CZD, a w przyszłym tygodniu jedziemy na delfinoterapię do Turcji.
Jeśli do poniedziałku katar nie minie, trudno, rezygnujemy z CZD i leczymy się w domu, nie mogę przecież ryzykować, że Tomi rozłoży się na dobre i będziemy musieli zrezygnować z delfinków.