wtorek, 28 sierpnia 2012

W maju...

Mamy już drugą połowę sierpnia, a ja dopiero maj zaczynam:) No nieźle.
 
Długi majowy weekend spędziliśmy może mniej pracowicie, za to miło i wesoło.
Na swoje 5 urodziny zaprosiła nas Maja (oczywiście zaproszonym gościem był Tomaszek, rodzice na doczepkę:), ale narzekać nie będziemy. Torcik był pyszny, a Tomi rewelacyjnie się bawił:).
 Ola wypróbowała nowe rolki Mai (nieco nietypowo),
a Tomaszek gorąco jej przy tym kibicował.
 
 Tym razem Tomuś nie pomagał dmuchać świeczek,
 
 ale zjadł tort ze smakiem, w dodatku poprosił o dokładkę:)
 


Oczywiście w maju prawie codziennie chodziliśmy z Tomaszkiem na różne zajęcia terapeutyczne, no i do przedszkola też. Tomuś przestał nam też tak często chorować. Mogliśmy więc nadrobić sporo zaległości.
Poodwiedzać przyjaciół, pójść na kolejną "Smykofonię", wybrać się wraz z dziećmi z przedszkola do "Młynka" i wyjechać na trzydniową wycieczkę do Warszawy:)


Poznaliśmy małego Antosia, wcześniej przez ciągłe choroby Tomaszka
nie było możliwości. 

Jak już pisałam wybraliśmy się na "Smykofonię" tym razem było Jazzowo:)
Tomaszek bawił się świetnie, ciocia Ania również.

Ale, ale. Mamusia też tam była, no i jak Tomuś przypomniał sobie
o jej obecności nie było zmiłuj. Mamina przylepka:)
 
Tradycyjnie Tomaszek musiał obejść całą salę,
obejrzeć wszystkie instrumenty...

Zabawa była przednia.
 
W domku też się świetnie bawimy:) Nie ważne, że to były mamine okulary. Pasowały i tylko to się liczy.

 


Raz w roku każda grupa w naszym przedszkolu wybiera się na wycieczkę.
Trzylatki wybrały się do Sali zabaw "Młynek". A z racji tego, że Tomaszek jest dzieckiem specjalnej troski na tąś wycieczkę pojechała też Mamusia:). Dzięki temu mamy kilka zdjęć.

Pierwsze miejsce, do którego Tomek zawędrował:)

Prawdziwy z niego mężczyzna. Jak widzi samochód,
nie potrafi się powstrzymać i musi iść pooglądać. 

Wyglądało na to, że Tomuś
nie jest wcale takim odważnym chłopcem,
ale przełamał lęki i
 
zwiedzał na całego:)

Palma z kokosami bardzo przypadła mu do gustu
i dużo czasu spędził oglądając ją ze wszystkich stron.
 
Na koniec panie pomalowały dzieciom twarze.
Tomaszek asystował praktycznie przy każdym "makijażu",
zgodził się nawet, żeby pomalować i jego buźkę:), niestety nie do końca mu się ten zabieg spodobał i pozwolił sobie narysować tylko wąsy.
 
 
 
Jak już wcześniej pisałam, wybraliśmy się z Tomaszkiem na trzydniową wycieczkę do Warszawy. Ale nie pojechaliśmy sami. Razem z nami pojechały: ciocia Monika, Maja i Ola. Każdy z tych trzech dni obfitował w atrakcje.

Pierwszego dnia po południu wybraliśmy się na stare miasto.
 

A główną atrakcją dla dzieci były oczywiście lody i gofry:)
 

Wracając ze Starówki zatrzymaliśmy się przy fontannach,
(oj Maja, ale brzydko usiadłaś:(
 

Tomek uwielbia fontanny i chętnie by się wykąpał:)
 

Wszyscy byliśmy już bardzo zmęczeni, nawet ciocia Monika
nie miała już siły, żeby utrzymać Tomaszka:p
 

Kolejny dzionek zaczęliśmy od osiedlowego placu zabaw.
 

Każde dziecko znalazło coś dla siebie:)
 

 

Za to popołudniu wybraliśmy się na długą wycieczkę.
 
Przecież trzeba było przejechać się wszystkimi środkami komunikacji.
Zaczęliśmy od długiego spaceru do stacji metra. Metrem przejechaliśmy kilka stacji, potem w drugą stronę i długi spacer na Pola Mokotowskie w poszukiwaniu placu zabaw:). A jak już dzieci nam się wyszalały powrót tramwajem i autobusem.
No i świetna zabawa w : "Pomidol":). Do mieszkania wróciliśmy wymęczeni i głodni, ale pełni wrażeń. A Tomaszek do dzisiaj uwielbia jak mu mamusia wieczorem opowiada bajkę jak byliśmy w Warszawie, a tam fontanny, metro, tramwaje i autobusy, no i ZOO oczywiście, ale o tym za chwilę.
 
Tomaszek zobaczył żyrafy z długimi szyjami - do dzisiaj pokazuje, jakie ich szyje były długie:)

Odwiedziliśmy też pumę. Ogroooomny kotek nie zrobił na Tomaszku większego wrażenia.
 
W międzyczasie dziewczynki wypatrzyły plac zabaw
i nie było możliwoście dalszego zwiedzania dopóki dzieci się nie wyszaleją na placu.

Tomi oczywiście też sie zabawił:)


Wszystkiego trzeba było dotknąć,

Wszystko obejrzeć, nawet rybki się nie ukryły
przed Sokolim Wzrokiem Tomka:)

Jeszcze tylko ptaszki i zaraz zasnę...

Ola też już bardzo zmęczona chciała na ręce, i na pelikany patrzyła z góry.
Za to Tomaszek w ogóle pelikanów nie widział:) odpłynął, żeby zregenerować siły.
 

Bo, przecież czekała na niego jeszcze żyrafa. Jak tylko otworzył oczy
od razu sie na nia wspiął:)
 
 
Prosto z ZOO pojechaliśmy szybko po nasze bagaże i w drogę do domu. Wszyscy zmęczeni, na dwóch syrenach wracaliśmy do Siedlec. Bo Ola i Tomaszek zamaiast spać urządzili nam głośny koncert.
Zmęczeni, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się nam powtórzyć taką wycieczkę.