środa, 31 października 2012

Pani Asiu, Pani Agnieszko, Pani Moniko.
Nasze drogi w tym momencie się rozchodzą, ale gorąco wam kibicujemy i życzymy powodzenia.
Dziękujemy bardzo za ciężką pracę włożoną w rozwój naszego synka.

A tu coś od Tomaszka:

 gggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggfffhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhonnnnnnnnnnnnnn b nnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnn

To takie jego podziękowanie i pożegnanie:)
Pozdrawiamy.

Motylkowe zmiany i podsumowania

Mamusia pisała już o Tomaszkowym turnusie i nietypowych "wakacjach" w Motylu z Panią Moniką i Panią Agatą. O ogromnej pracy, wspaniałej zabawie i efektach.
Pisała też kiedyś, że Tomuś chodzi do Pani Asi na stymulację polisensoryczną i do Pani Agnieszki na terapię taktylną,  a od lipca na integrację odruchów twarzy.
Teraz wszystko się zmienia. W Motylu nie będzie już Pani Asi, Pani Moniki, ani Pani Agnieszki. Rozpoczynają nowy okres w swoim życiu.
A Tomek? Co w takim razie z Tomaszkiem i jego terapią.
Tomuś stwierdził, że czas już na zmianę terapeuty i postanowił zostać w Motylu. Zajmie się nim Pani Agata. Tomuś ją zna, akceptuje i bardzo lubi.
Mamusia też dobrze wspomina dotychczasową współpracę i wierzy, że wszystko nadal będzie się tak dobrze układać, a Pani Agata wniesie nowe pomysły w Tomusiową terapię.
 
Czy tak wygląda ciężka praca??

 
Mamusia postara się wkleić kilka pamiątkowych Motylkowych zdjęć z Tomusiem i jego terapeutkami.
 
Dawno dawno temu Tomaszkowa mamusia poprosiła Motylkowe Panie, żeby napisały coś o Tomaszku i jego postępach. Znają go już tak długo (Pani Asia pracowała z nami jeszcze w ramach Specjalistycznych Usług Opiekuńczych), widzą efekty i sens tej pracy.
Do tej pory takie opinie napisały Pani Agnieszka i Pani Agata. A poniżej Ich ciepłe słowa.
 
Pani Agnieszka:
 
"Tomka poznałam około 1,5 roku temu, poruszał się mało stabilnie, chód nie był sprężysty, chodził jak by miał na nogi założone stabilizatory. Palce u stóp były ściągnięte w dół a rączki mocno zaciśnięte w pięści. Mały palec u lewej reki był mocno przykurczony i chłopiec praktycznie nie używał go podczas chwytania przedmiotów.
Obniżone było też napięcie mięśniowe i przejście do siadu z pozycji leżącej okazywało sie niemożliwe bez pomocy.
Rozpoczęłam z Tomkiem terapię taktylną. Głównym założeniem terapii taktylnej jest wzmocnienie lub wytworzenie świadomości ciała oraz stymulacja receptorów skóry, poprzez stymulację zmysłu dotyku. Celem tych zabiegów jest uaktywnienie mięśni, równoważenie napięcia mięśniowego, wspieranie procesów integracji sensorycznej, kształtowanie świadomości kinestatycznej.
Spotkania nasze odbywały sie raz w tygodniu przez pół godziny. Na początku dziecko nie przejawiało zainteresowania moją osobą i tym co z nim robię, praktycznie zawsze na masażu zasypiało. Powoli zaczęło się to zmieniać i dołączyłam do masażu zabawy w naśladowanie (robienie min, powtarzanie głosek i sylab, czasem całych wyrazów).
Po 1,5 roku pracy postawa Tomka bardzo sie poprawiła, poprawiło sie napięcie mięśniowe. Chód stał się pewniejszy (mniej spastyczny), każdy krok jest bardziej przemyślany i celowy. Tomek czuje sie tak pewnie na nogach, ze biega i podskakuje. Próbuje samodzielnie wejść na łóżko do masażu i gdyby nie to, że jest ono za wysokie pewnie by mu sie to udało. Nie ma też śladu po przykurczonym palcu u reki.
Chłopiec zdecydowanie lepiej rozumie polecenie zmiany pozycji ciała przy masażu. Chętnie powtarza sylaby i wskazuje części ciała.
Trzy miesiące temu rozpoczęłam u Tomka terapię ustno-twarzową. Celem terapii jest kształtowanie prawidłowych schematów motorycznych twarzy oraz stymulacja narządu mowy. Podczas terapii pobudzane są obszary neurosensomotoryczne twarzy, które uaktywniają z kolei mięśnie mimiczne oraz odruchy związane z prawidłowym ssaniem, odgryzaniem, żuciem oraz połykaniem a w przyszłości z prawidłową artykulacją. Jest ona metodą wspomagającą terapię logopedyczną.
Przed nami jeszcze dużo pracy ale myślę, że wyniki będą tak samo pozytywne jak w przypadku terapii taktylnej."
 
Pani Agata:
 
"Tomka poznałam dwa lata temu. Pojawił się w „Motylu” jak postać z bajki. Mały człowiek na rękach dumnego taty obok dzielna mama.
Tomasz nie chodził , nie komunikował się. Pierwsze zajęcia prowadziła z nim pani Asia. Potem dołączyła pani Agnieszka z terapią taktylną. Tomasz uczestniczył również w zajęciach w innych ośrodkach, jeździł na turnusy rehabilitacyjne.
W lipcu 2012roku Tomaszek zagościł na turnusie w „Motylu”. Tak rozpoczęła się bajka o Tomciu…
Pierwszy dzień turnusu na dworze upał, a dzieciaczki pełne energii wśród dzieci dzielny Tomaszek.
Tomek dał się poznać jako wesołe dziecko chętne do współpracy. Z zainteresowaniem uczestniczył we wszystkich proponowanych aktywnościach. Pięknie naśladował inne dzieci, z uwagą słuchał poleceń zawsze starał się być blisko aby wszystko słyszeć i widzieć.
Tydzień minął szybko i rodzice Tomka podjęli decyzję aby chłopiec uczestniczył w zajęciach indywidualnych przez całe wakacje.
Podczas indywidualnych zajęć z integracji sensorycznej mogłam poznać potencjał Tomka. Wspólnie pracowaliśmy nad poprawą funkcjonowania zmysłów.
Tomek znacznie wydłużył czas skupienia uwagi, poprawiła się koncentracja, równowaga, ruszyła mowa, pojawiły się pierwsze słowa, które świadomie są używane do komunikacji. Tomek potrafi skakać na trampolinie i jednocześnie klaskać, wydłużył się czas leżenia w hamaku połączony z wykonaniem zadania. Używa świadomie gestów do komunikacji. Zauważalna też jest szybsza reakcja na polecenie."
Pani Agnieszko, Pani Agato. Dziękujemy bardzo za czas poświęcony na napisanie tych opinii. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni.
 
 

poniedziałek, 29 października 2012

I po wszystkim. Tomaszek i mamusia przepędzili choróbsko hen hen daleko:). Znowu udało się nam bez antybiotyków. Yupiiii:). 
Tomuś dzisiaj pierwszy dzień w przedszkolu, mamusia powoli zastanawia się co by tu zapakować na turnus, bo w niedzielę w nocy znowu wyjeżdżamy:). W Zabajka2 już na nas czekają. Ciocia Aneta, nasz ulubiony logopeda, już od kilku miesięcy pyta kiedy znowu zobaczy Tomaszka:)))).
Aktualności na blogu nadal mają z miesiąc opóźnienia, ale powoli, powoli bedziemy nadrabiać i z nich wychodzić:).

środa, 24 października 2012

Choróbsko

Coś nam Tomaszka rozłożyło, tylko niestety nie wiadomo co:( poza wysoką gorączką, która pojawiła się w poniedziałek wieczorem nie ma żadnych objawów. Nie kaszle, nie ma kataru. Nic.
Poniedziałek był ciężki. Obiadek w przedszkolu be. Podwieczorek be. Długie leżakowanie i po leżakowaniu marudkowanie. Włącznie z płaczem, że mamusia wychodzi po podwieczorku bez Tomaszka, a on przecież chce na rączki. Na terapii wymiękał, cały czas próbował wtulić się w mamusię, a oczka nie chciały się do końca otwierać. Strasznie zmęczone dziecko. Już w samochodzie odpłynął i obudził się dopiero ok. 19, nadal zmęczony, ale jeszcze "zdrowy". A po jakichś 15 minutach miał już ponad 39 stopni gorączki. Gorączki, którą zbijaliśmy prawie do północy.
Nockę przespaliśmy spokojnie, za to ok. 7 było już znowu ponad 38. Z temperaturą Tomuś walczył do południa. Za to jak tylko mu zeszła, od razu się rozkręcił. Wyskoczył z łózka jak z procy i do 16 szalał po domu. Włączył mu się mały niegrzeczniak i rozrabiaka i z nadwyżką odrobił te chwile kiedy był otępiony przez gorączkę. Po godzinach szaleństwa znowu 38,5 i wizyta u pani doktor. Tak jak rodzice przeczuwali płuca i oskrzela czyste, gardło leciutko zaróżowione, ale na pewno nie od niego taka gorączka. Skoro nie wiadomo co to, to pani doktor dała skierowanie na morfologię i ogólne badanie moczu i dzisiaj z ranaTomaszek dzielnie pozwolił wbić sobie igłę w rączkę - gdyby nie to, że w pewnym momencie krew przestała spływać do strzykawki, to nasz "Super Chłopiec" nawet by nie jęknął przy pobieraniu. A tak, niestety w pewnym momencie zaczął płakać.
Dzisiaj gorączki nie ma, humorek dopisuje, Tomaszek rozrabia za dwoje, a mamusia czeka na wyniki badań.
Choroba chorobą, a humorek dopisuje:)
 


 

sobota, 20 października 2012

Późny spacer

Ależ Tomaszek miał dzisiaj niespodziankę. Rodzice zabrali go w odwiedziny do cioci i wujka nazywanych dalej Malutkimi. To były króciutkie odwiedziny, bo plan był całkiem inny. 
Malutcy wymyślili spacer nad Zalew. I ok 21.30 sześcioro dorosłych z dwójką małych dzieci i trzecim "w drodze" poszło na wycieczkę.
Dorośli wzięli zimne ognie i zapalniczki, dzieci wzięły ciekawość świata i ruszyli nad Zalew.
Tomaszek całą drogę dzielnie kroczył na własnych nogach - przeszedł pewnie z kilometr:).
Na miejscu dorośli troszkę pobawili się ogniami, a Tomaszek biegał z miejsca w miejsce i z zainteresowaniem obserwował, próbował też pomagać rodzicom:). Wygląda na to, że nasze dziecko dojrzało już do takich zabaw. Po pierwsze nie uciekało rodzicom (co do niedawna było bardzo częste), po drugie obserwowało uważnie dorosłych (koniecznie trzeba było zobaczyć jak oni podpalają te ognie), samo chciało pomagać no i świetnie się bawiło.
Szkoda tylko, że mamusia jest gapiszonem i zapomniała zrobić kilka zdjęć.
Ciociu i wujku, my zawsze jesteśmy chętni. Jeśli jeszcze kiedyś wpadniecie na tak szalony pomysł dzwońcie, a Tomuś na pewno przyjedzie.

środa, 17 października 2012

A my nadal uczymy się jeść

Od dawna już próbujemy nauczyć Tomaszka samodzielnego jedzenia, ale dopóki nie było z jego strony chęci tylko opór, nauka samodzielnego jedzenia była "walką z wiatrakami".
Za to teraz - sama przyjemność. Długa jeszcze droga przed nami, ale zanosi się na to, że teraz będzie  już całkiem miło:).


Wszystkiego trzeba spróbować, hmmm pierwszy raz jem babkę i jest pyszna.

W przedszkolu też będę sam jadł:) a pani Kasia pomoże mi się tego nauczyć.

sobota, 13 października 2012

Drobne sukcesy powodem ogromnej radości

Mamusia i Tomaszek już są w domku. Powoli wracają do codzienności i cieszą się tatusiem, którego nie widzieli przecież prawie przez cały tydzień :).
Tomaszek szaleje, nie może nacieszyć się swoim pokojem i zabawkami.
Turnus był bardzo pracowity. Tomek zaczął go pięknie. Od samego poniedziałku wszedł w terapię pełny chęci i zapału do pracy, czym zachwycił terapeutów. Niestety w czwartek nadszedł kryzys - chyba zmęczenie dopadło naszego synka, bo próbował przysypiać na każdych zajęciach. Piątek był lepszy, ale zmęczenie nadal dawało o sobie mocno znać.
Dopiero wczoraj skończył się turnus, a mamie już się wydaje, że są efekty.
Po pierwsze gryzienie. Już od jakiegoś czasu było na wyższym poziomie, no ale teraz Tomuś przechodzi samego siebie. Je wszystko: kanapeczki, paróweczki, kotleciki, mięsko i widać jak ząbki pracują, żeby rozdrobnić jedzonko. A jeszcze ostatnio podszedł do mamy i odgryzł jej kawałek paluszka. Pierwszy paluszek w życiu Tomaszka, którego udało mu się ugryźć i pogryźć:).
No a dzisiaj podjął pierwszą próbę samodzielnego jedzenia. Wziął od mamusi bułeczkę maślaną we własne rączki, odgryzł kawałek i zaczął przeżuwać. Bułkę oddał mamie, za to wziął w ręce kubeczek z mlekiem i popił. To ogromny postęp i światełko w tunelu.
Do tej pory, próby samodzielnego jedzenia zaczynały się od płaczu. Mamusia musiała sama wkładać jedzenie w ręce Tomka, trzymać za dłoń, żeby nie wyrzucił i nakierować ręce, żeby jedzonko trafiło do buzi. A Tomek oczywiście bardzo się bronił, przecież on był stworzony do "wyższych celów", a nie takich przyziemnych...
Coraz lepiej jest też z samodzielnym ubieraniem i rozbieraniem.
Tomaszek rozsuwa suwak i zdejmuje bluzę, albo kurtkę, rozpina rzepy i zdejmuje buciki, przy zakładaniu musi pomagać mamusia, ale rzepy Tomuś zapina praktycznie sam. Trzeba później tylko troszkę poprawić. Podciąga majteczki i spodnie. Próbujemy też opanować trudne techniki zakładania: bluzeczek, spodni oraz  skarpetek. Długa droga przed nami, ale dzielnie brniemy do przodu.
Dzisiaj Tomuś porozrzucał zabawki i musiał je wszystkie posprzątać. Wystarczyło powiedzieć Tomek chodź i posprzątaj zabawki do pudełka i dzielny chłopiec przemaszerował przez cały pokój, wrzucił do pudła wszystkie zabawki, które leżały na podłodze, potem zaczął klaskać, bo za ciężką pracę należy się przecież nagroda i powiedział Makatonem, że chce spać. Chwilę później zdjął buty, położył się do łóżka i odpłynął. Cudowny jest ten nasz syneczek:).
Po południu mieliśmy gości. Odwiedzili nas dwaj Tomaszkowi koledzy: Michałek i Szymonek z rodzicami. Mamusia postawiła na stole chrupki, żelki i paluszki, żeby chłopcy mogli się częstować. No i Tomaszek wziął sobie paluszka i kawałek odgryzł, potem wziął żelka i zapakował sobie całą długą dżdżownicę do buzi. Gryzł też chrupki i batonika - brał do ręki i wkładał do dzióbka. A potem sam pił herbatę z kubeczka. Kanapkę też wziął sam i ugryzł, a potem odłożył na talerzyk.
Wygląda na to, że jest już gotów, żeby jeść samodzielnie, a najważniejsze, że sam tego chce.
Mama ma nieodparte wrażenie, że poprawiło się też Tomaszkowe rozumienie. Wykonuje coraz bardziej skomplikowane polecenia.
Trzymajcie kciuki za nasze dążenie do samodzielności, a my będziemy działać dalej.

środa, 10 października 2012

Okulista i dobre Anioły

W sobotę 7 lipca kończył się turnus w Motylu, a my wyruszyliśmy na wyprawę do Warszawy. Czekało nas sporo zajęć.
Przede wszystkim umówiona wizyta u okulisty - oczywiście, tak jak podejrzewaliśmy Tomaszek ma zeza rozbieżnego i powinien nosić okulary, trzeba też pracować nad zbieżnością (mamusia musi się pochwalić, że Tomek poczynił ogromne sukcesy i pięknie koncentruje wzrok i ustawia zbieżność:).
Obiecaliśmy Tomaszkowemu koledze z turnusów Adrianowi, że odbierzemy dla niego nakrętki w Warszawie. Do tego praktycznie przed samym wyjazdem okazało się, że mamusia ma wystąpić w radio TOKFM w audycji dotyczącej problemów rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. A jeszcze skontaktowała się z nami pewna Pani, która chciała w jakiś sposób pomóc Tomaszkowi - napisała w e-mailu pewną piękną rzecz: "Anioły powinny pomagać....." (i pomagają - a to już mamusi słowa). Umówiliśmy się z nią na krótkie spotkanie i pojechaliśmy się spotkać.
Dzień bardzo pracowity, po prostu pędziliśmy z miejsca w miejsce, żeby wszędzie zdążyć. Ale udało się.
I wieczorem do domu wróciliśmy zmęczeni, ale z poczuciem, że nic nie przegapiliśmy i wszystko dopięte na ostatni guzik.

wtorek, 9 października 2012

Cudowne jest to moje dziecko: gryzie, gryzie, gryzie:)

Wcina właśnie paróweczkę z ketchupem, chleb z masłem i pomidory ze śmietaną i cebulką:).
Można powiedzieć, że po latach walki z jedzeniem i z gryzieniem wychodzimy wreszcie na prostą. Poprawiło się napięcie mięśniowe w obrębie jamy ustnej, no i język zaczął pracować, nie leży już jak kłoda, tylko przesuwa sobie jedzonko. Jak znamy ciocię Anetkę z Zabajki2, pewnie powie że jeszcze słabo gryzie:p, ale i tak jesteśmy lata świetlne do przodu od kiedy się ostatnio widziałyśmy:).
Jak dobrze pójdzie, ciocia będzie mogła przyjrzeć się Tomaszkowemu jedzeniu już po 5 listopada, bo czekamy na miejsce w Zabajce:). I mamy nadzieję, że się doczekamy.

poniedziałek, 8 października 2012

Goście, goście

Oj pracowite były te nasze wakacyjne dni, ale przecież nie samą pracą żyje człowiek. No a wakacje są przecież od tego, żeby odpocząć:), toteż odpoczywaliśmy.
Czasami na grzybach, czasami nad zalewem, a czasami w domku. A jak w domku, to najlepiej w dobrym towarzystwie.
A, że w lipcu w okolice Siedlec zjechała ciocia Ewa z Thomasem i Joshem, to przecież koniecznie musieliśmy się spotkać. No i udało się. W zasadzie to nie były pierwsze odwiedziny, ale wcześniej chłopcy byli strasznymi maluchami i Tomaszek w odróżnieniu od mamusi nie był nimi zainteresowany. Bo mamusia zakochała się w maluszkach od pierwszego wejrzenia. Zresztą nic dziwnego:).

Za to tym razem, Tomaszek cały czas dotrzymywał kolegom towarzystwa.


 Ewa, ten w środku to Josh (nie ma możliwości, żebym się pomyliła:)

 Trudno zrobić jedno dobre zdjęcie trzem ruchliwym chłopcom:)

Tomaszek cały czas dotrzymywał chłopcom towarzystwa.


Tomuś jeszcze nie wie, że niedługo chłopcy i ciocia znowu nas odwiedzą, za to mamusia już się nie może doczekać:)))
Zapraszamy i czekamy z niecierpliwością:).

środa, 3 października 2012

Motylkowo turnusowo i nie tylko.

Lipiec zaczęliśmy od turnusu w naszym Motylu. Codziennie od 2 do 7 lipca mamusia prowadziła Tomaszka na godzinkę 8.30 na zajęcia odbierała go o 12.30, dla mamy wreszcie upragnione wakacje (całe 4 godziny bez dziecka:), dla Tomka kolejny tydzień ciężkiej pracy.
Każdego dnia Tomek uczestniczył w trzech godzinach zajęć specjalistycznych i jednej godzinie zajęć grupowych.
Zajęcia specjalistyczne:
- integracja sensoryczna
- terapia pedagogiczna
- terapia taktylna
- integracja odruchów twarzy
- terapia taktylna
- terapia logopedyczna
- terapia ręki
Zajęcia grupowe:
- zajęcia wg. metody Weroniki Sherborne
- muzykoterapia
- zajęcia integracyjne z chustą KLANZY
- terapia zajęciowa/arteterapia
- wieloprofilowe usprawnianie
- "Motylkowy" bal integracyjny - niestety Tomaszek nie uczestniczył w nim, bo min. pojechał na wizytę do okulisty
Popołudniami Tomaszek 3x w tygodniu chodził na "Mylną" na zajęcia finansowane przez NFZ, a w pozostałe dni miał dodatkowe zajęcia terapeutyczne w domu. Tak, że cały tydzień bardzo ciężko pracował.
Już drugiego dnia zajęć mamusia postanowiła, że tydzień zajęć to dla Tomka stanowczo za mało i poprosiła panie, żeby specjalnie dla Tomka zrobiły jeszcze jeden tydzień "turnusu" - tym razem turnus był indywidualny:). Z oczywistych względów nie było zajęć grupowych, ale codziennie Tomek miał godzinę terapii typowo pedagogicznej, godzinę SI i godzinę terapii taktylnej na zmianę z terapią odruchów twarzy.
Jeszcze w trakcie trwania turnusu mamusia wpadła na kolejny "szatański plan". W zasadzie nie wpadła na niego całkiem sama:).
Jak co dzień mamusia ubierała Tomaszka, a panie opowiadały co kochany syneczek robił i jak pracował, no i Pani Monika powiedziała jedną bardzo ważną rzecz. Tomkowi trzeba zajęć z pedagogiem, nie zabawy, a prawdziwych zajęć, on jest już gotowy.
Wróciliśmy do domu, mamusia z kolejnym już postanowieniem, ale trzeba przecież było namówić tatę (jak zwykle łatwo poszło:), a potem zadzwonić do Pani Moniki, czy nie chciała by wziąć Tomaszka codziennie na 2 godziny w terapię (przecież ma wakacje, może się zgodzi). No i udało się nam. Do tych zajęć dołożyliśmy 2x w tygodniu SI z Panią Agatą i dodatkowo w czwartkowe popołudnia godzinkę z Panią Asią i pół godzinki z Panią Agnieszką. Oczywiście w soboty standardowo godzinka z Panią Asią i pół godzinki z Panią Agnieszką. Oj napracowały się te Tomaszkowe ciocie z nami w te wakacje:).
To były najdroższe i najbardziej pracowite "wakacje" na jakich kiedykolwiek był Tomaszek:))).
I tak do końca wakacji, z jedną krótką przerwą na kolejny turnus, ale o tym innym razem:).
 Towarzystwo tak skupione na pracy,
że nie zauważyło fotoreportera:)

Hmmm, co to za żelki? Kiedyś spróbuję je dotknąć,
ale jeszcze nie dzisiaj.

Jak stąd wyjść??

Czerwcowo

W czerwcu postawiliśmy na piękną pogodę i plener. staraliśmy się chociaż kilka razy w tygodniu wyjechać na grzyby, oczywiście z Tomkiem.
To była najlepsza terapia SI, bo integracja z naturą:). Oczywiście nie wyjeżdżaliśmy kosztem przedszkola i rehabilitacji:). No gdzież by Tomaszek mógł jakieś zajęcia opuścić...
Udało się nam też ponownie wybrać na koncert dla maluszków Smykofonia, tym razem tematem były pieśni nawiązujące do średniowiecza i nie tylko. Tytuł koncertu: "Na Starym Zamku".
 
Tym razem fotoreportaż nie będzie krótki, bo mamusia nie potrafiła wybrać zdjęć:).
Ależ to moje dzieciątko jest już samodzielne. Nie potrzebował ani mamusi ani tatusia, tylko wolności.


 Mamo zobacz, mam swoje własne wiaderko,
 



 chyba nazbieram do niego szyszek.
 
 A może poprostu pospaceruję?
 



Ale te patyczki są fajne. Mamusiu nazbieraj grzybków za mnie,
ja sobie posiedzę w tym mrowisku
 
 Chyba mrówki nie zauważyły intruza...
 
 Ooooo, co to za patyczek? Fajny, wezmę go sobie.
 
 

Pora odpocząć.
 
Smykofonia 17.06.2012 r.

 Patrz mamo, tu są nutki.
 
 Ale fajnie, można dotykać instrumentów.
 
 Pan pomógł mi zagrać:)
 
 chyba nieźle mi wyszło.
 
Nasza ciocia Ania
świetnie sobie z tym bębnem radziła.
 
Ciociu. Dziękujemy bardzo, że chodzisz z nami posłuchać muzyczki. Niedługo kolejne wyjście. Już się nie mogę doczekać. Mamusia zresztą też.
Ta niedziela była bardzo pracowita, bo zanim wybraliśmy się na smykofonię wybraliśmy się na festyn zorganizowany przez Lidl. Tomaszek trochę pokorzystał z atrakcji, ale głównie przyglądał się zabawom innych dzieci.
 

 O nie, ktoś mnie goni...
 
 Udało mi się, uciekłem. Uff.
Ale ta papuga też się jakoś dziwnie czai.

Od czerwca do września jest tylko 3 miesiące, a przecież we wrześniu wyjazd na delfinki z Fundacją Dobra Wioska. Mamusia stwierdziła, że trzeba sprawdzić, czy Tomaszkowy kombinezon jeszcze w tym roku będzie pasował. Przecież w razie czego musimy mieć jakąś alternatywę.

Na szczęście kombinezon pasuje jak ulał:)
A i na Tomaszkowej buzi uśmiech nieśmiało zagościł, bo kombinezon wygodny i cieplutki. Aż trudno było smyka dogonić, żeby mu ten skafander zdjąć:). Jeszcze raz dziękujemy firmie OceanPro za uszycie go na turnus delfinoterapii w październiku 2011 r.