Straszne tu zaległości, a przecież po Zabajce byliśmy na kolejnym turnusie w Zabajce 2, do tego Tomaszek przez tydzień chodził do przedszkola, no i znowu się rozchorował:(. Szybciutko żyjemy, oj szybciutko.
Ale tradycyjnie - po kolei.
Codziennie po wszystkich terapiach wszystkie maluchy chodziły na grupowe zajęcia metodą Weroniki Sherborne. Niestety Tomaszek lubi chodzić własnymi ścieżkami i trudno go było zmusić do dłuższej współpracy i do niektórych ćwiczeń. Poza tym po natłoku ćwiczeń, które miał od rana po prostu nie dawał już rady i często zasypiał jeszcze zanim zajęcia się na dobre zaczęły.
Na drugim planie Adrian, troszkę za duży
na zajęcia Weroniki Sherborne:)))
Ulubiona przez Tomaszka część zajęć, szaleństwo w kocu:)
Tu akurat niekoniecznie, ale skoro już mamusia się uparła,
to chwilkę mogę poleżeć:p
A po ciężkiej pracy, zasłużony obiad. Naleśniki były pyszne.
Tylko Adi coś miny strzela. Cytrynka? Czy co??
Na każdym turnusie są też dodatkowe zajęcia z muzykoterapii.
Tomaszek pięknie pracował, dopóki nie pojawiła się mamusia:p
Tomaszek miał zakaz podchodzenia do kominka, ale cała ujeżdżalnia była jego (i nie tylko):p
Ach, nie napisałam jeszcze o Tomusiowych koleżankach Celinie i Kai. Bardzo polubiły Tomaszka i chętnie się z nim bawiły. Zresztą on też świetnie się z nimi czuł:).
Również wieczorami można było pojeździć na koniku:))) Nie ruszał się niestety ale wyobraźnia czyni cuda.
Czego te dzieci nie wymyślą:) koniecznie musiały sprawdzić
jak z tej perspektywy widać świat.
Udała się nam nawet króciutka dyskoteka, tylko tancerz szybko wymiękł:p
Chwila skupienia przed występem,
Próba generalna,
i sam występ. Wielkie brawa dla Tomaszka:)
A wieczorami, po kolacji codziennie chodziłyśmy z dzieciaczkami pobawić się na salę rehabilitacyjną. Tomaszkowa mamusia spokojnie mogła sobie wtedy usiąść w kątku i czuwać, bo Tomi świetnie radził sobie wśród dzieci sam:)
Zabawa była przednia, a mój synek wie, że kobiety to księżniczki
i trzeba je wielbić:)
Czasami dziewczynki Kaja i Celina przychodziły do Tomaszka
w odwiedziny i bawiły się z nim w naszym pokoju.
Po dniach tak wypełnionych zajęciami Tomaszek
nie wiadomo dlaczego wsuwał się pod prześcieradło
i zasypiał "snem sprawiedliwego".
A ostatniego dnia turnusu poszliśmy sobie
na krótki spacerek obejrzeć zwierzątka.
nie było już tak strasznie zimno, jak na początku turnusu,
więc mamusia odważyła się wreszcie wyjść z Tomaszkiem na dwór na dłużej.
Tu z Kają:)
Oczywiście obydwie dziewczynki nam towarzyszyły:)
Z Celiną:)
Te dwie dziewuszki, to były najlepsze chyba wolontariuszki i praktykantki, jakie kiedykolwiek spotkałam na jakimkolwiek turnusie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz