Już od kilku dni Tomaszek gorączkował, marudził, kasłał. Nie wiadomo było co mu dolega, bo jak zwykle osłuchowo czysto, gardło leciutko zaczerwienione, ale nic poważnego nie było widać. A dzisiaj rano w końcu choroba pokazała swoje różki...
Mamusia zrobiła kanapki na śniadanie i próbowała nakarmić Tomaszka. Tomuś najpierw zbuntował się przeciw kanapce, mamusia mimo to konsekwentnie wymagała, że na śniadanko kanapeczkę trzeba zjeść, no i dziecko się strasznie spłakało. Pojawił się odruch wymiotny i płacz typowo bólowy, a nie wymuszający. Zaczął też dotykać do ucha. Mamusia pyta, Tomaszku, czy boli cię ucho? On kiwa głową, że tak. Mamusia pyta, a chcesz jechać do pani doktor? Tak. Wstał i poszedł do drzwi gotów wychodzić. Mamusia dała Nurofen przeciwbólowo i obiecała, że jak pojedziemy do pani doktor to przestanie boleć i tak sobie dziecko obietnicę do serduszka wzięło, że od razu szybciutko chciał jechać. Ale fakt, że mamusia dotrzymała obietnicy i ucho boleć przestało. Teraz śpi u mamusi na kolanach, bo w pozycji siedzącej łatwiej odkrztusić i nie dusi się. Dostał od laryngologa antybiotyk na tydzień, do tego krople do ucha i leczymy się...:(
Ciężko pisać 1 ręką, wieczorkiem mamusia postara się troszkę pochwalić naszymi osiągnięciami:).
zdrówka życzę
OdpowiedzUsuńe