poniedziałek, 5 maja 2014

I znowu zaległości, a jest o czym pisać....

Przede wszystkim Tomaszek znowu walczy z chorobą. W piątek 2 maja mamusia zawiozła go na 8 do przedszkola, a już ok 13.30 dostała telefon, że Tomaszek ma 38,5 stopnia gorączki i śpi już drugi raz. Tatuś od razu pojechał odebrać naszego choraczka z przedszkola, a jak tylko weszli do domu Tomi ze strasznym płaczem usiadł na podłodze i nie miał siły nawet się ruszyć, mamusia szybciutko przygotowała syropek przeciwgorączkowy, niestety Tomuś od razu zwymiotował. Decyzja zapadła natychmiast. Skoro Tomaszek dał tak jasny znak, że jest źle - trzeba jechać do pediatry. Rodzice zapakowali synka do samochodu i ruszyli w drogę. Oczywiście zaczęli "wycieczkę" od przychodni, w której Tomuś ma swojego pediatrę. Ośrodek w piątki czynny od 8 do 16, ale pani doktor obiecała pielęgniarce, która zamyka przychodnię, że zdąży na 14.30 na autobus i niestety odesłała Tomaszka na  Nocną pomoc świąteczną. I co? I nic, bo przecież nocna pomoc jest czynna od 18. O 14.30 drzwi były jeszcze zamknięte. Kolejny przystanek: Szpital - SOR i półtorej godziny oczekiwania na przyjęcie, bo na SORze tylko jeden lekarz, w dodatku zajęty reanimacją (hmmm, co by było, gdyby przyjechała karetka z wypadku??).
Samo przyjęcie przez lekarza do najprzyjemniejszych nie należało, bo przecież jest piątek, minęła dopiero 15, więc dziecko trzeba było zawieźć do pediatry, skoro przychodnia zamknięta, to na nocną pomoc świąteczną... A w ogóle to od kiedy dziecko gorączkuje? Od 13? Dzisiaj? Najwyższa gorączka 38.5? Tak. (Pan doktor był bardzo zdziwiony, że rodzice przywieźli dziecko tak wcześnie, nie zlecił też ponownego zmierzenia gorączki, mimo że mamusia mówiła, że na pewno wzrosła).
Mamusia poinformowała pana doktora, że Tomaszek jest dzieckiem z niepełnosprawnością i epizodem drgawkowym i tylko to skłoniło go, żeby zadzwonić do pediatry z pytaniem, czy zbada dziecko... Pani doktor wyraziła zgodę i o dziwo nie trzeba było na nią czekać dłużej niż 10 min. Oczywiście rozmowę zaczęła od: " minęła dopiero 15, więc dziecko trzeba było zawieźć do pediatry, skoro przychodnia zamknięta, to na nocną pomoc świąteczną... A w ogóle to od kiedy dziecko gorączkuje? Od 13? Dzisiaj? Najwyższa gorączka 38.5? Tak." No a skoro dziecko zwymiotowało, to trzeba było podać mu czopek przeciwgorączkowy. Pani doktor również nie zaleciła zmierzenia temperatury, za to kazała podać Tomaszkowi czopek. Potem go posłuchała i usłyszała coś w prawym płucu, a na koniec dała zlecenie na zdjęcie RTG, żeby potwierdzić podejrzenie zapalenie płuc.
Pani doktor chciała zostawić Tomaszka na oddziale, żeby podać mu dożylnie antybiotyk, ale rodzice wynegocjowali wyjście do domu i antybiotyk w zastrzykach. Tomuś ma ciocię, która zgodziła się 2 razy dziennie przychodzić, żeby podać mu leki.
Leczenie szybciutko zadziałało i gorączka spadła już po dobie podawania antybiotyku, wróciła też Tomaszkowi chęć do życia i do zabawy.
Gdyby nie to, że jeszcze trochę kaszle to w domku mamy już zupełnie zdrowe dziecko :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz