niedziela, 17 lutego 2013

Dołek

Coś dzisiaj Tomaszkową mamusię życie przycisnęło chyba i dołek złapała.
Od miesiąca chorujemy. Na zmianę. Tydzień Tomaszek, tydzień mamusia. I w zasadzie ten tydzień miał należeć do mamy (od poniedziałku do środy nie była w stanie wstać z łóżka), ale trzeba było przecież "cudownie" ozdrowieć, bo wizyta u neurologa ucieknie, bo zaprosiliśmy Tomusiowych kolegów i na urodziny, a na koniec - bo pochorowali się jeszcze Tomuś i jego tatuś (musi być źle, bo ten starszy właśnie przyszedł i poprosił o dobicie). Z Tomaszkiem w piątek wieczorem pojechaliśmy do szpitala na izbę przyjęć, okazało się, że ma ostre zapalenie gardła i migdałków i dostał antybiotyk. Niestety jest już niedziela wieczór, a Tomuś jak miał 39 stopni gorączki, tak i ma, zresztą Tatuś też ma 39, a leki działać nie chcą.
Tatuś choruje na kanapie, Tomaszek za to w ruchu, z taką gorączką biega po domu i rozrabia, rzuca zabawkami, wrzuca wszystko co mu wpadnie w ręce do zlewu kuchennego, udało mu się nawet przechytrzyć rodziców i w sosie pomidorowym utopił maminy telefon.Nie ma, że nie wolno, że rodzice się nie zgadzają na takie zachowanie. Tomek chce rzucać i Tomek rzuca. Tomek chce rozrabiać, to rozrabia.
W normalnych warunkach jakoś to jego niszczenie znosimy, pilnujemy, zwracamy uwagę, ale przy choróbsku, które łamie nas wszystkich łatwo nie jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz