poniedziałek, 28 listopada 2011

Minął już pierwszy tydzień turnusu.
Dajemy radę bez większych kłopotów, nawet mamusia ogarnia i chyba tylko raz Tomaszek spóźnił się chwileczkę na zajęcia (bo dużo tego). Tomi wytrzymuje prawie wszystkie zajęcia, no tylko na koniku po 10 minutach hipoterapii zasypia. Jest już tak wymęczony po zajęciach, że nie daje rady i pada, ale nie martwimy się tym jakoś bardzo, bo przecież jak Tomi leży, to konik idąc robi mu świetny masaż. Pozostałe zajęcia odbywają się bez żadnych ulg i Tomaszek na prawdę ciężko pracuje. Zresztą podsłuchałam troszkę terapeutów i mówią, że przez te kilka miesięcy od ostatniego turnusu Tomuś się poprawił. I ruchowo i intelektualnie jest lepiej.
 Oczywiście jak zwykle na turnusie w Stobnie dokupujemy zajęcia u Pani Anetki, naszej logopedy. A od dzisiaj najprawdopodobniej Tomi będzie miał godzinę dziennie z logopedą, bo uważam, że pół godziny, to dla niego stanowczo za krótko:))). Niech pracuje:))). Zobaczymy jakie będą efekty tego zmasowanego ataku, bo przecież tym razem przyjechaliśmy na dwa turnusy łącznie. No i muszę się pochwalić, Pani Aneta powiedziała, że Tomaszek powtarza wszystkie samogłoski i niektóre wyrazy dźwiękonaśladowcze. Ciekawe, czy mowa czynna pójdzie dalej ? Mam nadzieję, że pojawią się wreszcie pierwsze zrozumiałe słowa:). Trzymajcie mocno kciuki.

środa, 23 listopada 2011

Dlaczego mamusia tak się ociągała z opisaniem zdjęć??

Obiecałam, że się wytłumaczę i tłumaczę się:).
Od poniedziałku jesteśmy na kolejnym turnusie rehabilitacyjnym, tym razem ponownie Stobno. Cały ubiegły tydzień pakowaliśmy się, żegnaliśmy z rodzinką i przyjaciółmi, bo przyjechaliśmy tutaj aż na miesiąc (łącznie dwa turnusy).
Mam nadzieję, że wrócimy obydwoje w pełni władz umysłowych, bo zapowiada się ciężki czas. Tomaszek po delfinkach zrobił się jeszcze bardziej ruchliwy niż wcześniej, wścibski i ciekawski. Wszystko go interesuje, a nie potrafi jeszcze określić, że coś może być niebezpieczne. No i nie słucha się mamusi. A to niestety nie jest bezpieczne:(. Oby tylko udało mu się wyjść z pokoju biegnie na schody, albo do kominka i rozrabia. Oczy trzeba mieć dookoła głowy. Trzymajcie kciuki, żdebym nie straciła nawet na chwilę czujności i upilnowała to żywe srebro.

wtorek, 15 listopada 2011

Na życzenie cioci Ewy:) i nie tylko wrzucam kolejne zdjątka:)))
Żeby się Tomaszkowi nie nudziło przed zajęciami, wujek wziął się do roboty

Panowie po kolei wykonali wszystkie ćwiczenia na sucho:p


Rozgrzewka w nowym cieplutkim skafandrze


Tomuś i Julianek razem się rozgrzewali przed terapią




Mały masażyk i nastawianie kręgosłupa;p i ...


 
... można wchodzić do wody:)


 
A w wodzie: głaskanie delfinkowego brzuszka,

całowanie płetw,

Szukanie bąbelków powietrza


 
Belly ride (biedny ten delfinek musiał wozić dwóch takich wielkich chłopów:p)


 
Ale za to w nagrodę dostawał pyszne rybki


Głaskanie

Hmm, co ten delfinek wyprawia???

Sonarowanie

I znowu sonar

"Nie noo, nie chce mi się tak leżeć, gdzieś bym czmychnął"

Dziękuję delfinku:*

 
I znowu pyszna rybcia

Wujek, ja chcę spaaaaaać...

Na pierwszym planie delfinek i stopy cioci Magdy, a w oddali:)
nóżki Tomka i wujka Marcina


Jutro opisik zdjątek i kolejna porcyjka. Wiem wiem, strasznie tego duuuużo. A będzie jeszcze więcej, bo mam problemy z wybraniem najładniejszych:))).
Troszkę mi się zeszło z opisaniem zdjątek, wytłumaczę się w kolejnym krótkim poście:).

Wizyta u neurologa

Byliśmy dzisiaj na wizycie u naszej ulubionej pani doktor:))), Pani Grażyny B. I jak zwykle wizyta należała do udanych. Myślę, że dla wszystkich stron. Pani doktor zadowolona, bo widzi postępy i w sferze ruchowej i intelektualnej. Mamusia zadowolona , bo kolejna osoba widzi efekty Tomaszkowej i naszej wspólnej z terapeutami pracy. Tomi za to szczęśliwy, bo bardzo lubi panią doktor:), a szczególnie przyrządy, które znajdują się w gabinecie:).
Cudownie zaczął się ten dzionek:))),oby tak dalej.

czwartek, 10 listopada 2011

Pisałam już, że na tym turnusie trafiły się nam tylko dwa gorsze deszczowe dni.
Jeden z tych dni wypadł w drugim dniu terapii. Było naprawdę zimno, ale poczekaliśmy tylko kilka minut, aż deszcz troszkę przestanie padać i zajęcia sie zaczęły. Tomaszkowy skafander uszyty przez firmę http://www.oceanpro.com.pl/ zdał egzamin, po pół godziny w wodzie, przy padającym deszczu rozebraliśmy dziecko i było cieplutkie, prawie suchutkie, poprostu rewela. Taki wilgotny kombinezon po prawie każdych zajęciach Tomka zakładała Klara - Tomaszkowa koleżanka na swoją terapię i też było jej w nim cieplutko.
 A oto filmik jak pięknie Tomaszek potrafi pracować mimo kiepskiej pogody:)


Nie opisywałam jeszcze ćwiczeń, które po kolei wykonywane są przez kwartet: dziecko, terapeuta, delfin i treser, no a przede wszystkim nie wstawiłam zdjęć.
Na początku każdych zajęć Marcin z Tomaszkiem podchodzili do basenu i "witali" się z delfinkiem, siadali  na podeście i zaczynali zabawę, czy może raczej pracę:).
Było głaskanie delfinka, rzucanie mu piłki i hula hop.
Panowie muszą się przywitać

 Po kilku krótkich minutkach nasi chłopcy wchodzili do wody i zaczynało się szaleństwo:)

 Delfinek już gotów się całować, Tomaszek jeszcze rozważa

 Z pewną taką dozą nieśmiałości:) dał buziaka delfinkowi

 Babe napewno był zadowolony z całuska z cmoknięciem:)

 Chwila zastanowienia i.......

 Tomaszek poszedł na całość. Hmmmm po kim on ma takie zdolności?
Raczej nie po mamusi. A może poprostu delfinek był dobrze doprawiony:)


 Tych całusków w ciągu jednych zajęć było naprawdę dużo, a Tomaszek nie wymigiwał się od nich w ogóle:)


 Hmmm co ten delfinek wyprawia, tak w kółko ciągle pływa

 Panowie lubią się pobawić, pobrykać

 Tomi tak się skupiał na tańcu, że musiał sobie pomagać języczkiem:)

 A że w modzie jest nie tylko taniec towarzyski,
chłopcy wypróbowali taniec synchronicznu, jak widać Tomaszkowi
szło lepiej niż wujkowi:)

 Babe doskonale kręci hula hop

A za tą sztuczkę na pewno dostanie pyszną rybkę, może nawet od Tomaszka?
Bo Tomi przełamał już swój lęk i bierze rybki do rączki żeby nakarmić delfina.


 Cdn:)

czwartek, 3 listopada 2011

Nie tylko delfinki

Tomaszkowe zajęcia z delfinkami odbywały się codziennie (z wyjątkiem jednego dnia wolnego, żeby dzieci mogły wypocząć) o godzinie 14.30. A to tej chwili czas organizowaliśmy sobie sami. staraliśmy się jak najwięcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, najlepiej na plaży.
Z racji tego że Tomuś ma zaburzenia integracji sensorycznej i czucia głębokiego woda i kamyki na plaży były bardzo wskazane, a do tego ogrom brudnego piasku. Ale mojemu synkowi nic nie przeszkadzało i dzielnie walczył z naturą. Na plażę chodziliśmy w towarzystwie dwóch rewelacyjnych rodzinek (w zasadzie razem trzymaliśmy się przez cały turnus, pewnie dlatego tak się nam podobał).
 Krystian był zawsze chętny do pomocy, trzeba było
tylko umiejętnie poprosić
 Tomaszek z Juliankiem kołysali się na pontonach, pozostali panowie
troszkę się moczyli


 Tomuś odważnie moczył nogi w wodzie i siedział
na twardych kamieniach
Nie potrzebował żadnej pomocy
 Z wychodzeniem z wody doskonale radził sobie sam
 A utrzymać równowagę na tych kamieniach,
to nie lada wyczyn
 Droga z plaży do hotelu i nasz ulubiony turecki dywan
(mam wrażenie, że latający:)

Wieczorkami też chodziliśmy na plażę,
żeby popatrzeć na zachód słońca.

Słoneczko zachodziło, a Tomaszek zwykle wtedy podsypiał



No cóż, rodzice nie pozwalali pospać



A Tomi wcale nie był z tego powodu nieszczęśliwy
Oprócz codziennej zabawy na plaży Tomaszek każdego dnia odbywał spacer do delfinarium i z powrotem. Najczęściej drogę tą pokonywał w wózeczku, ale zdarzało się, że spacerował tzymając tatusia za rękę i po drodze podziwiał otaczającą go przyrodę.

Każdą roślinkę trzeba obejrzeć, a każdy kwiatek powąchać

Oględziny były naprawdę bardzo bardzo dokładne

 Przy okazji spaceru można było podziwiać przejeżdżające ulicą samochody

Oj te kwiatki strasznie brudziły, no kto by się
tego spodziewał?