sobota, 9 lipca 2011

Delfinoterapii ciąg dalszy

Ostatnie zajęcia z delfinkiem kończą się trochę inaczej niż pozostałe. Na ostatnie 10 minut terapii do basenu wchodzą rodzice. Oczywiście my również skorzystaliśmy z tej możliwości i pływaliśmy z delfinkiem (chociaż jeśli o mnie chodzi, to chyba nie można bylo tego nazwać pływaniem:) - 6 m głębokości bardzo skutecznie mnie nastraszyło, ale dałam radę i nadal żyję:). No ale tatuś z Tomkiem to dzielne chłopaki, świetnie sobie obydwaj razem radzili:), nawet mama przeżyła i się mocno nie podtopiła. Zresztą co ja będę pisać, lepiej spójrzcie.







 
Do domu wróciliśmy 30 kwietnia (cała podróż od wyjazdu z hotelu do wejścia do domu trwała 11 godzin) i od razu do łóżek. A rano wstaliśmy i nie mogliśmy poznać własnego dziecka. Mieliśmy dziwne wrażenie, że Tomek cofnął się w rozwoju. I to o jakiś rok, może nawet więcej. Przestał reagować na nasze polecenia, mieliśmy wrażenie, że wogóle nas nie rozumie, nic go nie interesowało, niczym się nie bawił. Bardzo nas to zaniepokoiło. Żartowaliśmy sobie nawet, że delfinki zadziałały nie te komórki w mózgu, co trzeba. Ten stan utrzymywał się przez ok 2 dni. Potem Tomaszek jakby się "obudził". I szok. Bo wrócił do nas nie ten Tomuś, z którym wyjechaliśmy na delfinki, nie ten Tomuś, którego przywieźliśmy do domu po delfinoterapii. Wróciło dziecko, którego jeszcze nie znaliśmy.
Tego dnia Tomaszek pojechał odwiedzić swoich dziadków.
Z domu wyjechało to dziwne, całkiem inne od naszego synka dziecko. Dziecko, które zachowywało się jakby nas nie rozumiało albo nie słyszało. A po wejściu do domu dziadków, gdy babcia zapytała: "Tomaszku, byłeś u delfinków?" - z Tomkiem coś się stało. Zaczął się chwalić swoimi umiejętnościami, pokazywał co trzeba robić żeby delfinek wydawał dźwięki, próbował nawet naśladować głos delfina.
Kolejne dni przynosiły coraz to większe zmiany, nowe umiejętności Tomaszka i pochwały od terapeutów. Bo z Tomkiem coś się po tych delfinach zaczęło dziać.
  1. Nasza logopeda pani Hania powiedziała, że poprawiła się jego komunikacja w zakresie naśladownictwa i wydłużyła się długość koncentracji.
  2. Nasza rehabilitantka Ania zauważyła, że zwężyła się Tomaszkowi podstawa chodu, zrobił się stabilniejszy, zaczął dużo lepiej chodzić, mniej potykać i przewracać.
  3. A ja zauważyłam, że zwiększył mu się zasób rozumianego słownictwa i praktycznie przestały się pojawiać stereotypie ruchowe.
A to wszystko jeszcze przed jakimkolwiek turnusem rehabilitacyjnym. A przecież delfiny cudów nie czynią i żeby zobaczyć większe efekty powinno się zabrać dziecko niedługo po delfinoterapii na turnus rehabilitacyjny.
10 dni po powrocie z "delfinków" pojechaliśmy na turnus rehabilitacyjny do CZD, a tam wszyscy terapeuci byli zachwyceni rozwojem Tomaszka. Nie widzieli go od 5 miesięcy i przez ten czas zauważyli ogromną różnicę w rozumieniu, zachowaniu, koncentracji, stabilności, chodzie itp. O tym turnusie pisałam tutaj i tutaj.
Kolejny turnus na jaki pojechaliśmy był w Stobnie. O tym turnusie też już pisałam (tutaj) i tam też terapeuci rozpływali się w zachwytach nad Tomusiowym rozwojem, a nie widzieli go przecież tylko od 3 miesięcy.
To jeszcze nie wszystko. Bo po powrocie ze Stobna wróciliśmy w terapię w Siedlcach. Tutaj oczywiście po dwóch tygodniach nieobecności wszystkie terapeutki wzięły się za obserwowanie. No i oczywiście widać poprawę.
Ania, jedna z naszych rehabilitantek zapytała mnie nawet ostatnio: "Dlaczego nie wybierzecie się na kolejny turnus delfinoterapii w sierpniu?" Odpowiedziałam, że przerwa, która powinna być między kolejnymi delfinoterapiami to pół roku i nie ma sensu jeździć częściej, bo to co zrobiły delfinki w mózgu Tomaszka będzie procentowało przez pół roku.
Ania nie bez powodu tak nas zachęca do kolejnej delfinoterapii. Powiedziała ostatnio, że ten rok dla Tomka jest przełomowy, a po naszym powrocie z Delfinków nastąpił ogromny skok w Tomaszkowym rozwoju. Tomek ruszył jak burza i ruchowo i intelektualnie i warto było by pociągnąc ten temat.
Wracając do delfinoterapii cudu się nie spodziewaliśmy i go nie było, ale efekty, które Tomuś osiągnął od kiedy wróciliśmy są ogromne i ten kwietniowy wyjazd był najlepszym pomysłem na jaki w ostatnim czasie wpadliśmy.

Powiem tak do delfinków na pewno wrócimy i na pewno z Fundacją Dobra Wioska, ale o tym w kolejnym wpisie.
Niestety stereotypii ruchowych (które wygasły po delfinkach prawie całkiem) pojawiło się ostatnio troszkę więcej, ale chciałam zrobić Tomaszkowi małe wakacje i zmniejszyłam mu liczbę godzin terapii do 11 tygodniowo. Tomi chyba poprostu zaczął się nudzić i z tej nudy kombinuje co by tu jeszcze zrobić: "A może by się odgiąć? Hmmm."
Dzisiaj chciałabym jeszcze tylko podziękować Tomaszkowej terapeutce Oksanie, która jak widać wzięła się ostro do pracy na poprzednim turnusie delfinoterapii (bo efekty są ogromne), Magdzie (jednej z naszych kursantek), która Oksanie w tej pracy pomagała, reszcie ekipy - czyli Agnieszce i Marcinowi, wszystkim kursantkom, które właśnie na naszym turnusie przygotowywały się do zawodu delfinoterapeuty i oczywiście wszystkim dzieciaczkom i ich rodzinom, którzy byli z nami na tym turnusie. Było cudownie. Już żałuję, że na kolejnym turnusie nie spotkamy się tą samą ekipą.
Zdjęcia wstawię jutro, proszę o cierpliwość:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz