niedziela, 29 maja 2011

Adrenalina zamiast kolacji

Dzisiejsza kolacja mojego synka dołożyła mi garść siwych włosów. Karmiłam go potrawką z ziemniakami. Włożyłam mu do buzi sporego ziemniaczka, a ten cudak zamiast go pogryźć od razu połknął. Oj nie poszło mu. Bo od razu zaczął się dławić i przestał oddychać. Nie pomogło pochylenie i oklepanie. Podniosłam go głową do dołu i przylałam w plecy. Porządnie, ale nie prawidłowo. Raz, że stres ogromny, a dwa złapałam go lewą ręką została mi do oklepywania prawa (a jestem leworęczna i to ma ogromne znaczenie). Tomkowi zaczęły już sinieć usta. No ale w końcu mi się udało i zaczął kwilić. Skoro zaczął płakać to znaczy, że oddycha. Uff. Posadziliśmy go, a tu się okazuje, że coś jest nie tak i Tomusia zrywa do wymiotów a z oddychaniem nie za dobrze. Tym razem tata był bliżej i on zareagował. Przerzucił małego głową do dołu i oklepał plecy. Ja już myślałam, żeby dzownić po pogotowie, bo nie wyglądało to za dobrze. Ale się udało i ten wielki ziemniak wypadł. Tomek zaczął wrzeszczeć i już wiedzieliśmy że jest po kłopocie.
To już drugi raz, kiedy Tomek przestał oddychać, bo się zadławił ziemniakiem. Strasznie uważamy przy karmieniu, bo to gryzienie Tomaszkowe nie jest jeszcze na takim poziomie jakiego byśmy sobie życzyli. Boję się, że kiedyś stanie mu się przez to krzywda, a my nie będziemy potrafili mu pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz